Jaki sprzęt fotograficzny?

canon40DWydaje mi się, że kwestia wyboru aparatu jest sprawą bardzo indywidualną i zależną od wielu najróżniejszych czynników, stąd nie zamierzam nikogo przekonywać do konkretnego rodzaju, czy modelu aparatu. Często różne osoby pytają mnie, czym fotografuję. Opiszę tutaj jedynie sprzęt fotograficzny, jakiego używam i używałem, oraz zwrócę uwagę na kilka kwestii dotyczących fotografowania podczas podróży, m.in. zabezpieczenie aparatu, robienie zdjęć sobie (dla osób jeżdżących samotnie), czy problem ładowania akumulatorów.

Czym fotografuję?

Przez lata używałem różnego sprzętu, początkowo jeżdżąc z Zenitem (w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku), by potem przywiązać się do Canona. Dlaczego Canon, a nie na przykład Nikon? Bo Nikona polecał kolega, którego nie lubiłem, więc kupiłem Canona i tak mi już zostało. Korzystałem także z innych aparatów, ale były to aparaty studyjne, nie wykorzystywane podczas wyjazdów.

Niektóre zdjęcia, które umieszczone są na mojej stronie, to skany slajdów Velvia50, Velvia100 i Provia100, wykonane aparatami analogowymi marki Zenit (zdjęcia z Islandii oraz Indii) oraz Canon50 (zdjęcia z Tybetu, niektóre z Andów, oraz z Rumunii).

Zdjęcia cyfrowe (poza Ameryką Północną z 2011 roku) wykonywałem następującymi modelami aparatów firmy Canon: Canon40D, 60D, 5DmarkII, oraz Canon 6D, z następującymi obiektywami: 135mm L2 (tylko Andy), 17-40mm L4, 70-200mm L2.8 (tylko Kirgistan, Sudan i Zimbabwe), 24-105mm IS L4 (USA i Kanada z 2013 roku), 70-200mm L.4 (USA i Kanada z 2013 i Ameryka Południowa z 2014 i 2015 roku).

Zdjęcia z Kanady i USA z roku 2011, zostały wykonane amatorskim aparatem marki SONY DSC HX100V, stąd zauważalny zapewne spadek jakości, w porównaniu do zdjęć wykonanych Canonem. O zaletach fotografowania lustrzanką, a w szczególności Canonem 6D napisałem więcej tutaj: Canon 6D

Jaki aparat na wyjazd?

Zamiast zastanawiać się, jaki kupić aparat, proponuję kupić najlepszy, na jaki nas stać i wyjść w plener robić zdjęcia. Wybór na rynku jest przeogromny i trudno tutaj namawiać kogoś na kupno konkretnego modelu. Przez lata fotografowałem lustrzanką Canon, by sprzedać ją w roku 2011, aby pokryć koszty wyjazdu do Kanady i USA. Aby zupełnie nie zostać bez aparatu, na potrzeby wyjazdu kupiłem kompaktowy SONY, model DSC HX100V, właściwie nawet nie aparat, a kamerę z funkcją robienia zdjęć. Efekty można zobaczyć poniżej:

Ktoś może powiedzieć, że jakość tych obrazków jest zadowalająca. Na ekranie komputera być może tak, choć wprawne oko dostrzeże różnicę. Jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. Na rozkładówkę w magazynie się nie nadają, do wydruku w formacie powyżej 20/30 cm również nie, więc odpada zrobienie profesjonalnej wystawy. Na pokazach slajdów, na które zdarza mi się pojechać, organizatorzy coraz częściej dysponują bardzo dobrym sprzętem do wyświetlania prezentacji. O wiele przyjemniej oglądałoby się i mnie, a tym bardziej widzom, ten sam wykonany kadr, ale zrobiony dobrym aparatem, z dobrą optyką, gdyż wzbogaci to tylko odczucia estetyczne przy oglądaniu.

fotografowanie

Ładowanie baterii

Kiedy jeździłem z aparatami analogowymi (na filmy), problem ładowania baterii właściwie nie istniał. W Canonie 50 jedna bateria wystarczała na cały, dwumiesięczny wyjazd, baterię w Zenicie (do światłomierza) wymieniałem raz do roku…

Czasy się zmieniły. Coraz więcej dzisiejszych aparatów wyposażonych jest w techniczne nowości, typu: obsługa aparatu za pomocą smartfona, przesyłanie zdjęć na fejsbooka, wifi, czy dołączony GPS. Wszystkie te dodatki bardzo zużywają baterie akumulatorów, więc (szczególnie jadąc w miejsca odosobnione) pojawia się problem ich ładowania. Osobiście, zabierałem po prostu zapas baterii.

Używając lustrzanek Canona, kupowałem tzw. grip (dodatkowy pojemnik na baterie), który umożliwiał fotografowanie za pomocą zwykłych paluszków. Wystarczyło więc zabrać odpowiedni ich zapas, aby być samowystarczalnym, jeśli chodzi o dostęp do źródła prądu.

Aparat-kamera Sony, z którego korzystałem m.in. w Kanadzie i USA w 2011 roku, umożliwiał fotografowanie i filmowanie przez około tydzień (przy dziennej średniej około dwudziestu zdjęć, kilkunastu minutach filmu i nieużywaniu wyświetlacza w celu oglądania zrobionych zdjęć), a w ciągu pięciu-sześciu dni zawsze mogłem gdzieś dojechać i doładować baterię.

Znam osoby, które w podróż zabierają prądnicę (np. Piotr Mitko www.piotrmitko.com), albo ładowarki solarne (np. Piotr Milaniak). Ma to sens, jeśli zabieramy dużo elektroniki i trzeba gdzieś to wszystko naładować. Pakując najnowszy GPS, telefon, czy smartfon do sakwy zastanówmy się, czy aby na pewno są to urządzenia, bez których nie da się ruszyć z domu.

Transport i zabezpieczanie sprzętu w podróży

Przez lata na wyjazdy zabierałem torbę fotograficzną, którą, za pomocą plastykowych zacisków, montowałem na kierownicy roweru. Podróżując samolotem, traktowałem ją jako bagaż podręczny (zawsze mogłem ją wziąć dodatkowo na pokład, oprócz jednej dozwolonej sztuki bagażu podręcznego). Na wyjazd do Ameryki Północnej w 2013 roku kupiłem nową torbę, z wygodnym, zatrzaskowym mocowaniem na kierownicy roweru. Dla większego bezpieczeństwa, torba posiada też dwa dodatkowe mocowania na rzepy, owijane wokół kierownicy.

nowe 181 (1024x683)

Zamocowanie torby na kierownicy bardzo ułatwia wyjęcie sprzętu, aparat jest właściwie cały czas pod ręką, a przy tym, jest dobrze chroniony przed deszczem, kurzem, czy śniegiem.

torba fotograficznaTorby nie odpinam na noc, pozostawiając ją razem z rowerem przy namiocie, ale, na wszelki wypadek, aparat zabieram do środka namiotu. Poza tym nocnym środkiem prewencyjnym, właściwie inaczej sprzętu nie zabezpieczam. Staram się nim nie rzucać, nie kopać, nie obijać, pamiętając po prostu, że jest to delikatny przedmiot, z którym należy się w miarę delikatnie obchodzić.

W grudniu, 2014 roku, w Peru, okradziono mnie. Siedziałem w barze i jadłem zupę, a w tym czasie złodzieje w prosty sposób wyjęli aparat z opisanej powyżej torby. Po tej „przygodzie” jestem teraz trochę bardziej ostrożny i w miejscach „podejrzanych”, odpinam torbę z kierownicy i zabieram ją ze sobą, jak to zawsze robię z przymocowanym do bagażnika laptopem. O szczegółach kradziezy i perypetiach, związanych z odzyskaniem sprzętu, można poczytać tutaj (tekst w języku angielskim): Drama with a happy ending

Fotografowanie i filmowanie siebie

canonPonieważ najczęściej jeżdżę sam, a na zdjęciach pojawiam się w kadrze, wiele osób pyta mnie, kto w takim razie robi zdjęcia. Otóż robi je aparat, z pomocą samowyzwalacza, przez lata ustawianego standardowo na dziesięć sekund. W praktyce wygląda to tak, że szukam naturalnego statywu, w postaci fragmentu budynku, dużego kamienia, muru itp., a ostatecznie ustawiam aparat na karimacie (jeśli nie wieje). Na wszelki wypadek obkładam ją kamieniami, a potem biegnę do ustawionego nieopodal roweru i mam kilka sekund na ustawienie się w kadrze. Aparat cyfrowy pozwala na sprawdzenie, jak wyszło zdjęcie, ale lepiej od razu dobrze się „wstrzelić, gdyż oglądanie zdjęć na wyświetlaczu mocno zużywa baterie.

canon (4)Od dwóch lat, posiadając aparat z funkcją kręcenia filmów, nie jestem już uzależniony od tych dziesięciu sekund i mogę zrobić stop klatkę z ujęcia. Czyli: ustawić aparat, pojechać gdzieś w teren i potem „wyciąć” zdjęcie z fragmentu filmu. To samo dotyczy szerokich planów, kiedy filmuję sam siebie. Czasem jedno ujęcie trwa kilkanaście minut, a do filmu wykorzystam kilka sekund. Tak, jest to czasochłonne, ale z drugiej strony, stanowi jakieś urozmaicenie kilku godzin pedałowania.

Podsumowując, jakikolwiek aparat wybierzemy, niech przyniesie jak najwięcej satysfakcji  z wykonywania zdjęć i niech pomaga rozwijać własną wrażliwość. Tej wrażliwości życzę wszystkim, jak również i sobie, mając nadzieję, że aparat, jego możliwości, funkcje, dodatki i bajery, nigdy nie będą dla mnie ważniejsze niż to, co chcę z jego pomocą przekazać.

  1. Cała prawda, cała prawda 🙂 Niestety jakość kosztuje, ale nie tylko jakość zdjęć, ale także jakość wykonania. Jakość materiałów, ergonomia – która jest bardzo, ale to bardzo ważna, szybkość działania i to właśnie często nieuchwytne „coś”.

    Nawet małpką za 200 zł można zrobić genialne zdjęcie, ba! smartfonem nawet. Ale nie oszukujmy się, przyjemniej je zrobić lepszym sprzętem 🙂

  2. Od niedawna jestem szczęśliwym posiadaczem nowego aparatu samsung nx-1100. Obecnie jest przyczepiony do paska od spodni. Jednak jeśli będę chciał w przyszłości dołożyć jakiś nowy obiektyw taka torba na kierownicę może okazać się niezbędna.

  3. Zabierac na takie jak twoje eskapady DSLR to istna rozpusta ze wzgledu na duze gabaryty typowej lustrzanki. Jak npisales na rynku jest duzo aparatow fotograficznych ale tych dobrych jest zaledwie kilkanascie. Sama uzywalam DSLR ale ze wzgledu na niewygode w transporcie przeszlam na mniej profesjonalne i kompaktowe. Jako blondynka nie mam drygu do techniki ale ciagle mi brak dobrego uchwytu „ciala” prawa reka i normalnego chwytu obiektywu lewa gdy przeszlam na MFT. Co do jakosci to (prawie) nie ma roznicy porownujac FF z MFT.
    Nie mam pojecia jaki aparat zabralabym na rowerowe wakacje ale chyba nie FF.
    Do bagaznika auta wrzucam torbe z czterema roznymi aby nie bawic sie w zmiane obiektywow ale tylko dlatego, ze miejsca mam pod dostatkiem.
    Bardzo ciekawy blog i zerkne tutaj jeszcze nie raz.
    Pozdrawiam:)

  4. Nikon oferuje dobre, pancerne i uszczelniane body, które zdają się idealne na tego typu wyprawy – np. taki stary (i tani) d200 – wydaje się w sam raz. Do tego ze dwie jasne stałki i za niewielkie pieniądze mamy możliwość robienia profesjonalnych fotek. A jak sprzęt ulegnie uszkodzeniu lub zginie to i strata nie wielka…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *