Na początku zaznaczę, że nie zamierzam tutaj opisywać rodzajów dostępnych na rynku namiotów, ich podziałów na „zwykłe”, czy „ekspedycyjne” i dywagować nad ich zaletami i wadami. Poniżej zamieszczam kilka uwag, dotyczących dwóch namiotów, które użytkowałem na przestrzeni kilkunastu lat: Vaude Space Explorer i Marmot Limelight 2. Sporadycznie korzystałem też z innych, ale nie wykorzystywałem ich podczas wyjazdów rowerowych. Oba opisane przeze mnie namioty mają jedną ogromną dla mnie zaletę – można je rozbić praktycznie na każdej powierzchni, bowiem ich konstrukcja pozwala je rozstawić bez użycia śledzi
Ogólnie – jaki kupić namiot?
Odpowiedziałbym – dobry namiot, to namiot, który działa, czyli taki, który dobrze ochroni nas przez deszczem (chyba, że ktoś wybiera się na przejażdżkę zimą – ale to jest osobny temat, o którym może innym razem). Cała reszta to już mniej lub bardziej ważniejsze drobiazgi. Chciałbym zaznaczyć, że nie istnieje taki twór, który by można nazwać „namiotem uniwersalnym, czyli idealnym”. Najlepiej byłoby mieć dwa, albo więcej, w zależności od przeznaczenia. Rozumiem jednak, że osoba czytająca ten tekst, chce mieć jeden namiot – nazwijmy go więc uniwersalnym. Pomijam kwestię ceny, jednak zakładam, że osoba planująca kupić porządny namiot, jest gotowa wydać na niego co najmniej 400zł.
Na co warto zwrócić uwagę przy jego kupnie?
– nie powinien mieć więcej niż trzy kilogramy (wg producenta), szczególnie, że te parametry dziwnie często się „rozszerzają” w praktyce.
– dobrze, by był niski po rozłożeniu – im niższy, tym lepiej sprawdzi się podczas silnych wiatrów.
– mało „dodatków„: niewielka ilość śledzi, szpilek i naciągów, koniecznych do jego rozłożenia, a idealnie, aby dał się rozłożyć („rozpiąć”) bez ich użycia. (jak na przykład namiot, który używam obecnie – Marmot Limelight2)
– długi, sięgający podłoża tropik – często zdarza się, że pomimo dużej „wodoodporności” tropiku, deszcz i tak dostanie się do środka niejako od dołu – szczególnie przy opadach podczas silnego wiatru.
– dobra wentylacja.
– fartuchy śniegowe (opcjonalnie), które świetnie sprawdzają się nie tylko podczas wyjazdów zimowych, ale również podczas silnych ulew.
– dobre, maskujące kolory – szczególnie, jeśli planujemy częste noclegi na dziko (stąd, niewskazane są elementy odblaskowe, które z drugiej strony są bardzo przydatne podczas wysokogórskich trekingów, znów – problem z „uniwersalnym” namiotem i jego przeznaczeniem)
– bardzo mocne i solidne zamki błyskawiczne – przydają się pętelki na nich, przy rozkładaniu i składaniu namiotu podczas mrozów.
– podwyższone ścianki podłogi – podczas noclegów w miejscach, gdzie występują silne wiatry w połączeniu z obfitymi opadami, jak również w czasie opadów śniegu.
– nie więcej niż trzy maszty mocujące – im mniej, tym lepiej, proste rozwiązania zazwyczaj najlepiej sprawdzają się w praktyce.
Po dokładnym określeniu naszych wymagań, możemy zacząć grzebać po stronach internetowych, sklepach, popytać znajomych, generalnie: im więcej zdobędziemy informacji, tym lepiej, choć znam takich, co pół roku szukają, a w końcu i tak kupują nie to, czego oczekiwali. Trochę poszperać na pewno nie zaszkodzi, ale też bez przesady. Ogromny wybór namiotów na pewno pozwoli nam wybrać coś dla siebie.
A teraz trochę o namiotach, które znam z autopsji:
VAUDE SPACE EXPLORER
Namiot ten użytkowałem przez jedenaście lat. Przetrwał bardzo silne wiatry na Islandii i w Andach, wytrzymał niejedną ulewę, właściwie bez szczególnej pielęgnacji i dbałości o jego właściwe przechowywanie. Vaude Explorer jest dość duży – według producenta jest to trójka, z przedsionkiem, choć ja skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że jest to duża, przestronna dwójka. W środku mieściły się komfortowo dwie standardowe karimaty, obszerny przedsionek pozwalał na umieszczenie bagażu, czy to sakw, czy dużego plecaka (namiot wykorzystywałem również na długie, górskie trekkingi). Ważył około trzech kilogramów. Waga, powiedziałbym – akceptowalna, choć przy zakupie nowego namiotu, szukałem już czegoś lżejszego. Przy odpowiedniej wprawie i w zależności od siły wiatru, rozkładało się go w minutę. Tropik podpięty był na stałe do części wewnętrznej (co prawda, istniała możliwość odpięcia go, ale było to pracochłonne), co ułatwiało jego rozbicie i złożenie, szczególnie na silnym wietrze, czy też podczas opadów deszczu. Było to ogromne udogodnienie w miejscach, gdzie wiatr urywa głowy, takich jak na przykład Islandia, czy andyjskie altiplano.
Namiot ten można było rozłożyć, jak przysłowiową parasolkę, co nierzadko było pomocne w miejscach, gdzie podłoże nie pozwala na wbicie śledzi mocujących i „dociąganie” namiotu linkami mocującymi. Nawet bez bez dodatkowych naciągów, podczas noclegów na skale, czy bardzo twardym podłożu, namiot był na tyle mocno rozpięty, że wytrzymywał „standardowe” deszcze.
Vaude Space Explorer posiada fartuchy śniegowe, które, jak już wspomniałem powyżej, sprawdzają się również podczas ulew – pozwalają odprowadzić wodę od namiotu, również od jego rogów – miejsc narażonych na przepuszczanie wody. Fartuchy można było zrolować za pomocą doszytych tasiemek – proste, skuteczne rozwiązanie, pozwalające na lepszą wentylację.
Nie będę się tu rozpisywał o parametrach technicznych namiotu – wiadomo, że producenci często je zawyżają i często w praktyce wszystko wygląda inaczej (co dotyczy nie tylko namiotów, ale ogólnie rozumianego „sprzętu turystycznego” – śpiworów, ubrań, itp.), dość powiedzieć, że namiot nigdy nie przemakał podczas tzw. „normalnych” ulew – nawet jeśli to było oberwanie chmury w Tybecie, czy kilkugodzinna burza w Kirgistanie. Vaude Explorer nie jest jednak zbudowany z betonu – raz dosłownie wylewałem z niego wodę. Były to jednak warunki skrajne – 40-godzinna ulewa na Islandii, połączona z wiatrem, wiejącym w porywach do stu kilometrów na godzinę. Namiot się „kładł”, tropik dotykał części wewnętrznej, mocowania fartuchów śniegowych zostały porozrywane przez wiatr, a deszcz dostawał się do środka nie tylko z góry, ale i od dołu.
Po kilku latach intensywnego użytkowania, przy bardzo silnych opadach namiot, pomimo podwójnie podklejonych i wzmocnionych szwów – zaczął przeciekać na rogach – tam, gdzie tropik styka się z sypialnią; po dziesięciu latach popsuły się suwaki, a podłoga chłonęła wilgoć, jak przysłowiowa gąbka.
Podsumowując – był to świetny, ciut przyciężki namiot, który polecam każdemu, kto stawia na jakość, wytrzymałość (przez jedenaście lat bardzo intensywnego użytkowania – rozkładany przynajmniej pięćset razy), niezawodność, prostotę składania i jest w stanie wyłożyć co najmniej tysiąc złotych. Niestety, jak zwykle, jakość kosztuje.
Marmot Limelight2
Namiot ten używam od sześciu lat. Byłem z nim w Pamirze, Sudanie, Zimbabwe, na Kaukazie, oraz w obu Amerykach. Kupując go, szukałem jakiegoś kompromisu pomiędzy wagą, ceną a niezawodnością. Chciałem nabyć coś tak wytrzymałego, jak Vaude Explorer, ale lżejszego, w dodatku, z możliwością rozłożenia samej „sypialni”, bez tropiku – w planie bowiem miałem wyjazdy do Afryki. Wybór padł na Marmot Limelight2.
Marmot posiada mocowanie złożone z trzech pałąków, choć właściwie wystarczą dwa, dodatkowe naciągi pozwalają na solidniejsze napięcie namiotu. Podczas opadów deszczu w środku jest sucho, pomijając rogi, które czasem zbierają trochę wody. Dla uszczelnienia podłogi można w prosty sposób dopiąć drugą, dodatkową, dołączoną do namiotu płachtę.
Bardzo łatwe jest składanie i rozkładanie – wyglądający na niezbyt wytrzymały i „plastykowy”, zatrzaskowy system, mocujący maszty z sypialnią, w praktyce sprawdza się doskonale.
Namiot jest lekki, po rozłożeniu, bez tropiku, waży tylko 1200 gram! To, że można go postawić choćby i na betonie, jest bardzo użyteczne. W Afryce rozkładałem go w hotelowych pokojach, stosując jako przenośną, skuteczną moskitierę.
W Kanadzie i USA natomiast, idealnie mieścił się w ubikacjach. Trasę Alaska Highway przejeżdżałem po sezonie, kempingi były więc już pozamykane i nie musiałem się martwić, że komuś zająłem przybytek i że rano będzie do niego kolejka. Dzięki bardzo niskim temperaturom, warunki w środku były sterylne, a zamknięty sedes służył jako stoliczek przy śniadaniu, czy przy kolacji.Nocowanie w ubikacjach miało też tę zaletę, że chroniło przed wiatrem, a czasem wiało mocno.
Limelight2 nie jest pozbawiony wad. Po pierwsze, posiada za krótki, niesięgający ziemi tropik, stąd przy silnym wietrze i jednoczesnym deszczu, do środka łatwo dostaje się woda. Nawet jeśli nie pada, a „tylko” wieje, pozostaje dyskomfort w postaci silnych podmuchów na twarz i wrażenie „przeciągu”. Z drugiej strony – krótki tropik daje lepszą wentylację w miejscach, gdzie jest ciepło.
Namiot ten nie jest przeznaczony do nocowania w warunkach zimowych, stąd oczywiste jest, że będzie się słabo sprawdzał w temperaturach poniżej zera – krótki tropik i brak kołnierzy śniegowych sprawiają, że śnieg jest wmiatany do środka.
Podsumowując: warto zainwestować w dobry namiot; taki, który będzie cechował się niezawodnością, sprawdzi się w trudnych warunkach i który będzie nam służył przez wiele lat. Wymienione przeze mnie modele nie są ani najlepsze, ani najtrwalsze, niewątpliwie można znaleźć ciekawsze propozycje wśród innych producentów. Życzę satysfakcjonujących wyborów.
Super że pojawiły się porady na pewno się przydadzą.
Pozdrawiam z Radomia.
Porady niezwykle ciekawe i cenne – przy tym podane bardzo naturalnie i, jak myślę, na tyle zachęcająco, że ośmielam się zapytać o koszty, jak Panie Piotrze je Pan kalkulował? Wg jakich zasad?
Pozdrawiam z Katowic serdecznie życząc kolejnych sukcesów …
PS. Czy mogę skorzystać z Pańskiego e-maila podanego tu gdzieś na forum przy innej okazji?
Witam
Cieszę się, że porady cenne. Nie bardzo jednak rozumiem, o jakie koszty Pan pyta i o jakie zasady? Nie wspominam w tekście o kosztach, pomijając ceny sprzętu, a te można sprawdzić choćby na stronach producenta, bądź w odpowiednich sklepach.
A z maila oczywiście można skorzystać i pisać śmiało:)
Pozdrawiam. Piotr
Cześć Piotrze,
Jakieś 2 lata temu podpytywaliśmy się Ciebie o to na co zwrócić uwagę przy wyborze namiotu. Ponieważ ostatnio jeździmy zawsze we dwójkę, wybraliśmy namiot 3-osobowy aby mieć wystarczająco miejsca na nasze sakwy, które łącznie zajmują całkiem sporo miejsca. Nasz namiot to Husky Ultralight 2012 Sawaj. Jesteśmy z niego w miarę zadowoleni, nawet zdarzało nam się w nim gotować w skrajnych warunkach pogodowych. Ma możliwość rozstawienia bez tropiku co jest przydatne w cieplejszym klimacie. Rozstawianie namiotu jest ultra proste więc zajmuje nam to naprawdę chwilę. Zdecydowaliśmy się jednak na wymianę szpilek na równie lekkie jak w oryginale lecz sztywniejsze (często rozbijamy się w skalistym terenie). Kiedy planujemy noclegi w piaszczystym terenie, zabieramy dodatkowo 4 sztuki tradycyjnych śledzi od starego namiotu albo wspomagamy się znalezionymi na miejscu kołkami drewnianymi. Dość istotna wada naszego namiotu to słabe mocowanie górnych wywietrzników (tylko na jednego rzepa). Z tego powodu przy huraganowym wietrze deszcz lał się nam przez wywietrzniki do środka pomimo, że sam materiał tropiku był dostatecznie wytrzymały na przeciekanie. W tym roku postanowiliśmy zaradzić temu problemowi dorabiając na własną rękę więcej rzepów na całej długości wywietrzników.
Pozdrawiamy
Asia i Andrzej z Klubu Podróży Jarema
Moim zdaniem jest jeszcze kilka istotnych spraw. Np możliwość siedzenia w namiocie i nie zawadzania o „wilgotny sufit” głową , możliwość ewentualnego gotowania w namiocie,dodatkowa osłona (może być folia budowlana) żeby móc składać namiot „na sucho” (wieczorem przy rozkładaniu będzie suchy wewnątrz ) . Tak na szybko to były chyba moje pierwsze spostrzeżenia po 8 dniach na wyprawie rowerowej. Pozdrawiam Michał.