Jakie sakwy?

Podrozdział ten zatytułowałem jakie sakwy?, a nie na przykład: w co się spakować?, gdyż uważam, że sakwy są najlepszym rozwiązaniem, jeśli chodzi o spakowanie rzeczy na wielotygodniowe wyjazdy. (pomijając wyjazdy na Grenlandię i Antarktydę. Tutaj zgadzam się z Juanem Menendezem Granodosem, że lepiej sprawdzą się sanki. W styczniu, 2014 roku, Juan dotarł z rowerem na biegun, ciągnąc sanki, jadąc na specjalnie przygotowanym rowerze marki Surly).

juan&cycling

Trochę inne rozwiązanie zastosowała Maria Lijerstam, która dotarła na biegun rowerem trójkołowym, wioząc ze sobą upchane sprzętem plecaki:

Maria Lijerstam

Oczywiście, można pojechać z samym plecakiem, albo bez sakw i bez plecaka, a zamiast tego wszystko opakować w wory (co zastosowal spotkany na Alasce Japończyk Yoshi – przejechał dwadzieścia siedem tysięcy kilometrów, startując z z Argentyny), ale w swoim tekście skoncentruję się na sakwach.

Yoshi

Na pierwsze dłuższe wycieczki jeździłem z doczepionymi do bagażnika małymi plecakami, przerobionymi przez moją babcię na „sakwy”. Wystarczyło usztywnić boki kawałkiem plastyku, doszyć haki, przerobić suwaki, a wszystkie ciuchy w środku wieźć w workach i foliowych reklamówkach, bo „sakwy” oczywiście nie były nieprzemakalne. Przednie bagażniki były wtedy jeszcze w Polsce nieosiągalne (lata dziewięćdziesiąte ubiegłego stulecia), ja nie miałem wprawy, aby zrobić je sobie sam (pomimo telerankowych wskazówek pana Adama Słodowego), więc to, co nie zmieściło się do sakw, mocowałem na kierownicę roweru – zazwyczaj był to śpiwór i namiot (choć pierwsze wyjazdy w Alpy odbywałem bez namiotu, w razie niepogody nocując na przystankach, czy różnego rodzaju pustostanach, a przy bezchmurnym niebie, po prostu rozkładając się „pod chmurką”, tam gdzie akurat zastał mnie zmierzch).

Bieszczady rok 1993W roku 1997 kupiłem sobie pierwsze „prawdziwe” sakwy, niemieckiej firmy Vaude. Były to dwie małe sakiewki, z przeznaczeniem do zamocowania na przednim bagażniku, typu low-rider. Chociaż były niewielkie, na letnie wyjazdy w zasadzie wystarczały, niemniej jednak, namiot i śpiwór znów musiałem mocować na kierownicy roweru.

Alpy rok 1999Sakw tych używałem jako tylnych, przez kilka lat jeżdżąc z nimi kilkakrotnie w Alpy, do Wielkiej Brytanii, Szkocji, Norwegii i na Islandię.

Islandia rok 2002Sakwy wykonano z Cordury, ale materiał nie był dodatkowo zabezpieczony żadną powłoką od wewnątrz. Zaledwie po dwóch latach dość intensywnego użytkowania zaczęły przeciekać, przez co znów byłem zmuszony pakować wszystko w foliowe worki.

Włochy rok 1999Co więcej, po kilku wyjazdach popsuły się plastykowe zatrzaski, mocujące sakwy do bagażnika. Owszem, posiadały one wygodną regulację w poziomie, ale tylko do czasu, kiedy działały, do tego zastosowany patent wymagał używania klucza imbusowego.

Lofoty rok 2001Po wyłamaniu „mechanizmu klikającego”, zatrzaski musiałem zabezpieczać sznurkami i zaciskami, przez co podczas podróży, sakwy najczęściej zostawiałem przy rowerze, a potrzebne z nich rzeczy pakowałem na noc do namiotu, co oczywiście było nieporęczne i niepraktyczne.

Norwegia rok 2001Mając już dość problemów z wadliwym sprzętem, przed wyjazdem do Indii, 2005 roku, zamierzałem kupić nowe sakwy, mając na oku konkretny model niemieckiej firmy Ortlieb. Jakoś tak wyszło, że miałem mniej gotówki, niż początkowo zakładałem, Ortlieba w końcu nie kupiłem, natomiast pożyczyłem od kolegi parę niebieskich sakw, polskiej firmy Crosso. Dokupiłem bagażnik low-rider i stare sakwy Vaude zacząłem używać zgodnie z ich przeznaczeniem, czyli jako przednie. Były one „na zabój” zamocowane do bagażnika i woziłem w nich rzeczy, których nie trzeba było co wieczór pakować do namiotu i można je było zostawić przy rowerze (czyli głównie żelastwo, części zamienne, trochę ciuchów i innych drobiazgów).

IndieSakwy Crosso, zakupione przez kolegę w 2004 roku, nie były jeszcze aż tak dopracowane, jak te produkowane obecnie. Model, który używałem, był zbliżony do dzisiejszego modelu Dry, szczególnie, jeśli chodzi o rodzaj użytego materiału. Były to pierwsze sakwy, z jakich korzystałem, o których wreszcie mogłem powiedzieć, że są nieprzemakalne. Oczywiście, nie pływałem z nimi, ale materiał wytrzymał monsunowe deszcze i kilka solidnych burz.

Poza tą niezaprzeczalną zaletą, że sakwy nie przemakały, posiadały one jednak kilka wad. Po pierwsze, ścianki wewnętrzne nie były wystarczająco sztywne, a szwy były słabo podklejone, przez co, pod koniec wyjazdu, róg lewej sakwy czasami wkręcał się w szprychy koła. „Udało” mi się też wyrwać z materiału jeden hak mocujący. Sakw nie musiałem koledze oddawać, bo w międzyczasie kupił sobie nową parę, którą zresztą równie chętnie mi pożyczył na kolejny wyjazd – tym razem do Tybetu. A bike is laying on a snowy road in Tibet, close to Nyalam village. Yaks are standing on the road in the background.Nowy, kupiony przez kolegę model Dry, miał o wiele sztywniejsze boczne ścianki i dokładniej podklejone szwy; dość powiedzieć, że tym razem zwróciłem sprzęt w całości, a sakwy (co prawda już nie na wielotygodniowe wyprawy) służą na zmianę koledze i mnie do dziś, czyli przez okrągłe osiem lat (włączając jesienno-zimowy przejazd przez Kordyliery w 2011 roku, o czym za chwilę).

Zadowolony z przetestowanych modeli, postanowiłem kupić komplet Crosso dla siebie: dużą parę Dry na tylny bagażnik i małą parę, zbliżoną w wyglądzie do dzisiejszego modelu Expert – na przód roweru. Sakwy przednie, wykonane z Cordury, niestety przemakały. Ich jedyną zaletą były kieszonki, w które można było wrzucić podręczne drobiazgi, niemniej jednak, często w bocznych kieszeniach gromadziła się woda, a szczelność samego środka sakw też pozostawała wiele do życzenia.

BoliwiaCzerwony komplet służył mi przez cztery lata. Cóż mogę powiedzieć? Właściwie, poza faktem, że przednie sakwy nie były wodoodporne (co w zasadzie było bez znaczenia, gdyż wkładałem tam rzeczy, które nie potrzebowały suchego środowiska), byłem z kompletu Crosso jak najbardziej zadowolony i zdecydowanie polecam wszystkim zastanawiającym się, w co się spakować na krótszą, czy dłuższą wycieczkę. Mojej opinii nie zmieni fakt, że podczas wyjazdu w Andy w 2008 roku, jedna sakwa wypięła się i pech chciał, że przyłożyła w kamień stroną, gdzie akurat znajdował się aparat (jeden, jedyny raz schowany do sakwy, a nie do torby na kierownicę).

rozjebkaAparat na szczęście nie ucierpiał, ale obiektyw (17-40mm) przepołowił się i trochę było mi z tego powodu smutno. Z drugiej strony, wiedziałem, po jakiej drodze jadę, czułem, że co chwilę wpadam w dołki i wyrzuca mnie z rowerem na pół metra w górę, mogłem więc się zatrzymać i solidniej przymocować sakwy, co zresztą zazwyczaj robiłem, wiążąc je dodatkowo ze sobą od góry sznurkiem, choć tego feralnego dnia tego nie zrobiłem.

boliwijskie drogiPrzed wyjazdem na Alaskę, jesienią 2011 roku, zawieruszyłem gdzieś czerwone sakwy. Z pomocą znów przyszedł kolega Jacek, który pożyczył bardzo już wysłużony, ale ciągle dający radę żółty komplet. Dolny hak mocujący w lewej sakwie wreszcie urwałem (co zresztą łatwo dało się naprawić), ale stało się to po sześciu latach bardzo intensywnego używania.

Alaska HighwayZ „nieswoimi” sakwami Crosso miałem jeszcze kontakt podczas projektu Afryka Nowaka, podczas którego używaliśmy modeli przygotowanych pod kątem wyjazdu, ale przypominających produkowane seryjnie modele Dry, które już znałem i ceniłem za jakość wykonania, wytrzymałość i niezawodność działania w trudnych warunkach atmosferycznych. Po raz kolejny się nie zawiodłem – sakwy spisały się znakomicie.

afryka nowakaJesienią 2013 roku rozpocząłem kolejny wyjazd rowerowy, znów na Alaskę, z zamiarem jechania na południe. Zbierając przez rok fundusze na wyjazd, liczyłem każdą zaoszczędzoną złotówkę. Ogromną radość sprawiła mi więc informacja, że od firmy Crosso dostanę na przetestowanie cały komplet sakw. Wybrałem model Dry, przód i tył, głównie dlatego, gdyż ten model już znałem, a zapewnienia, że Cordura jest nieprzemakalna, jakoś mnie nie przekonały. Materiał, z jakiego wykonane są sakwy Dry, jest w stu procentach odporny na wodę (no, chyba, że będziemy z sakwami nurkować), a ten czynnik akurat był dla mnie przy wyborze decydujący.

Komplet sakw, jaki otrzymałem, przypadł mi do gustu od razu po wyjęciu z pudełka. Z satysfakcją zauważyłem, że firma bierze sobie do serca wszystkie uwagi i sugestie rowerzystów i z roku na rok ulepsza swoje produkty. Zamówiłem niby ten sam model, jaki używałem w przeciągu ostatnich lat, a jednak dostałem komplet o niebo lepiej dopracowany niż ten, który był ze mną choćby w Andach.

Alaska rok 2013Jakie zmiany od razu rzucają się w oczy? Po pierwsze, materiał, z jakiego wykonane są sakwy jest mocniejszy, solidniejszy, dzięki czemu są one bardziej odporne na przetarcia, dziurawienie i innego rodzaju mechaniczne uszkodzenia. Po drugie, wewnętrzna ścianka jest o wiele stabilniejsza i sztywniejsza, w porównaniu z modelami z poprzednich lat, z solidnie i pewnie umocowanymi hakami mocującymi. Po trzecie, sakwy posiadają duże elementy odblaskowe w postaci firmowego napisu, dzięki czemu zwiększamy swoje bezpieczeństwo podczas jazdy nocą. Jedyną poprawką, jaką wprowadziłem, było nalepienie na haki taśmy izolacyjnej, w celu zmniejszenia przez nie „żłobienia” bagażnika.

hakiMoże dałoby się pokrywać haki warstwą plastiku, dzięki czemu aluminiowy bagażnik nie musiałby być tak „orany” przez metalowe haki?

bagażnikSakw Dry używałem podczas zakończonego w marcu 2015 roku wyjazdu do Ameryki Północnej i Południowej. Nie żałuję, że nie wybrałem bardzo polecanego, „wyprawowego” modelu Expert. Dlaczego? Model Dry jest o wiele lżejszy, a wytrzymałość materiału jest aż nadto wystarczająca. Jest w stu procentach nieprzemakalny, co docenia się bardzo podczas kilkudniowej jazdy w deszczu, w temperaturach bliskich zeru, kiedy to ubranie nie ma szansy wyschnąć w ciągu dnia i wieczorem po prostu musimy mieć coś suchego do przebrania (chyba, że dojedziemy do hotelu i zaśniemy w ciepłej pościeli), jak i do spania.

Poza tym, co jest może drugorzędne, ale docenia się kiedy trzeba brudne sakwy wrzucić do namiotu – materiał, z jakiego wykonany jest model Dry bardzo łatwo oczyścić, krople deszczu wystarczy strzepnąć (gdyż nie „wnikają” w materiał, jak w przypadku Cordury), podobnie zresztą, jak śnieg – jeden ruch ręką i prawie suchą sakwę wrzucamy do namiotu.

Ze swojej strony życzę świadomych i satysfakcjonujących wyborów i oczywiście – udanych podróży i realizacji marzeń.

evening

  1. Super test! Jesteśmy właśnie na etapie przygotowywania się do kilkumiesięcznej wyprawy, posiadam komplet Crosso Classic i myślałem nad zmianą na coś trwalszego. Ortlieb nie przekonuje mnie aż tak, tym bardziej jak czytam pochlebne oponie o Crosso. Niestety od dwóch lat nie miałem okazji jechać z nimi w deszczu i nie wiem jak dobrze się w nim spisują. Po tym tekście zaczynam myśleć nad kompletem DRY, tym bardziej, że można go kupić za 30% wartości Ortlieba… Ale jak z tą trwałością? Mam wrażenie, że przy kontakcie z ostrym kamieniem materiał nie wytrzymuje. Sam widziałem DRY, kupowane w 2012, która po wywrotce roweru i otarciu o krawężnik, pozostały z maluteńkim, ale jednak przetarciem. A jak z gumkami/hakami? Nic nie ulega zniszczeniu na dłuższym wyjeździe w zróżnicowanym terenie?

    Pozdrawiam!

    • Tak, na ostrych kamieniach przecierają się. Nie wymagajmy od sakw wytrzymałości betonu. Rama roweru też pęknie na kamieniu, czy krawężniku, jak człowiek porządnie uderzy, a co dopiero sakwa.

    • A widziałeś jakikolwiek materiał, który po wywrotce roweru i otarciu o chropowaty kant krawężnika, czy ostry kamień, nie miałby otarcia lub dziurki?

  2. Od wielu lat używam sakw Ortliba. Są niezawodne a przetarcia które mi się zdarzyły na wertepach w Gruzji zostały przez sklep Bikieman naprawione za darmo. Czym są lepsze od innych ? Uchwytami na bagażnik i pewnością zamocowania – za to warto zapłacić. Z załadunkiem sakw jestem zawsze pierwszy. Przyjaciele z którymi przewędrowałem prawie całą Europę nie są w stanie mi dorównać. Wadę posiada sakwa na kierownicę. Po paru latach system mocowania nie utrzymuje jej w poziomie i musiałem wzmocnić go dodatkową konstrukcją.

      • kolega powyżej albo nie czytał albo ocenia towar którego na oczy nie widział i nie testował a chce chwalić bo polskie …, w powyższym linku bardzo rzeczowa recenzja min. sakw crosso, którym pomimo takiego medialnego zachwytu wielu osób wiele do szczęścia brakuje, co z resztą jasny wychodzi w recenzjach osób które nie były sponsorowane/doposażane na dłuższe wyprawy przez ich producenta, więc polecam kubek zimnej wody na głowę i trzeźwiejsze spojrzenie na temat.

        • Ależ oczywiście, że Crosso posiada wady. Kilka zresztą wymieniłem w powyższym tekście o używanych przeze mnie sakwach. A jeśli Pan też zauważył jakieś braki i niedociągnięcia w produktach Crosso (poza tymi, z którymi zapoznał się Pan w recenzjach), to mógłby je Pan tutaj wymienić i opisać. Pozdrawiam. Piotr

  3. Używam zazwyczaj małych Crosso, dużych Ortlieba oraz na kierownicę sakwę Ortlieba.
    Duże sakwy Ortlieba są dobre na trasy szosowo-lekko szutrowe, w cięższym terenie potrafią się rozkręcić (rozkręciły mi się już dwa razy, sprawdzałem dokręcenie tego połączenia zgodnie z instrukcją). Należy przerobić połączenie belki mocującej do bagażnika z wkrętów+plastikowa nakrętka na połączenie śruba imbusowa + duża podkładka + nakrętka. Dodatkowo w połączeniu z bagażnikiem Tubus Logo Classic przecierają się od piachu wpadającego na styk sakwy z dolną belką usztywniającą (żadne ustawienie sakw nie pomaga na tą przypadłość, bagażnik do 29er).
    Duże sakwy Crosso są bardzo dobre i sprawdzają znakomicie w każdym terenie. Są nieco większe od Ortlieba.
    Co do sakwy na kierownicę to polecam Ortlieba. Mocowanie uchwytu na sakwę na linkę jest bardzo stabilnie. Można powiedzieć że stanowi całość z kierownicą. Sama sakwa jest bardzo praktyczna.

    • Zdrowy rozsądek:) Którego mnie najczęściej brak, ale zamiast niego często mam szczęście, co być może uchroniło mnie przed niejedną kradzieżą.
      Jeśli jestem w obcym mieście i zamierzam po nim pospacerować, to raczej melduję się w tanim hostelu i tam wszystko zostawiam, ewentualnie u kogoś znajomego, u kogo akurat nocuję. Problem też pojawia się podczas robienia zakupów w supermarketach, ale wtedy w pobliżu sklepu stoi zazwyczaj jakiś cieć/ochroniarz. Można go poprosić, aby rzucił okiem na rower.

  4. Cześć chciałem zapytać kogoś doświadczonego o sakwy trzyczęściowe. Ortlieb z tego co wiem takich nie robi przynajmniej ja sie z nimi nie spotkałem, z crosso szczerze mówiąc też nie. znalazłem taką sakwę Meridy https://www.rowertour.com/p/158402/merida-big-pannier-trzyczesciowa-sakwa-rowerowa-78l Wiem że to firma raczej ze średniej półki dlatego chciałem zapoytać czy warto w ogóle się nią interesować? Możesz mi ewentualnie doradzić producenta z ofertą takich sakw – mile widziana wodoodporność 🙂

    • Cześć. Nie używałem sakw trzyczęściowych, nie znam też tych konkretnych, do których zamieściłeś odnośnik, więc ciężko mi się wypowiedzieć. Nie wyglądają źle, pytanie, jak sprawdzą się w praktyce? Nie są drogie, ale są dość ciężkie. Jeśli nie wybierasz się na wielomiesięczny wyjazd, to myślę, że Cię usatysfakcjonują, ale gwarancji nigdy przecież nie ma:) Ja nie lubię takich łączonych sakw, bo wydaje mi się, że z takimi mniejszymi lepiej zorganizować przestrzeń w namiocie i przedsionku, ale to jest moja subiektywna opinia. Mają wiele kieszonek, co jest dużym plusem, ale posiadają też suwaki, a suwaki to jest taki element, który się w drodze często psuje. Zwróć uwagę, czy mają sztywne boki, jakie elementy mocujące, a najlepiej obejrzyj je najpierw na żywo. Nie wiem, gdzie się wybierasz, ale jak nie w jakieś bardzo ekstremalne miejsca, to te sakwy (przynajmniej na stronie) nie wyglądają źle. Pozdrawiam. Piotr Strzeżysz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *