Za siedmioma marzeniami

panama panama (15)

A sio dzieci! – zawołał Włóczykij! – Idźcie do domu, do mamy! – A może one wcale nie mają mamy? – pisnęła Mi. – Ale ja nie jestem przyzwyczajony do dzieci! – zawołał przerażony Włóczykij. – Nawet nie wiem, czy je lubię! – Ale one Ciebie lubią! – zachichotała Mi Lato Muminków

Dom. Niemalże całą przestrzeń kuchni wypełnia drewniany, jasnobrązowy stół. Nisko, prawie nad samym blatem wisi lampa. Szeroka jak rondo meksykańskiego kapelusza. Rzuca jaskrawe, żółte światło na filiżankę z kawą, porcelanową salaterkę z owocami i na kilka nierówno pokrojonych kromek razowego chleba. Nad filiżanką unoszą się mikroskopijne kropelki pary wodnej. W ostrym świetle lampy wyglądają jak falująca ławica srebrzystych rybek.

Znad stołu widać przeszklone drzwi, zajmujące prawie całą ścianę. Drzwi są zamknięte, a ponieważ jest noc, nie wiadomo, jak silnie światło zalewa pokój w ciągu dnia. Łatwo sobie wyobrazić, że bardzo. Cała kuchnia topi się wtedy w barwach, tonie w kolorach, pląsa niby w tańcu wraz z rozsiadającymi się bez zaproszenia promieniami słońca.

Aksamitna czerń na kilkanaście godzin poddaje się dyktatowi światła, a z ciemności powoli wyłaniają się kształty przedmiotów, jeszcze pozbawione wyraźnych konturów, śpiące w półtonach nieśpiesznie jaśniejących barwnych plam. Najpierw wpełza światło jasnożółte, lekko przezroczyste, przesycone chłodem poranka, nieco wilgotne, pełne orzeźwiającej bryzy, przywianej z nieodległego morza mocniejszym podmuchem wiatru. Potem wpełza światło cieplejsze, pociągnięte miotłą dozorcy razem z chodnikowym pyłem, wymieszane z pojedynczymi akordami budzącej się ulicy; szczekaniem psa, klaksonem przejeżdżającego autobusu, nienaoliwionym zamkiem otwieranego garażu sąsiada.

Około południa rozkokoszą się barwy-przekupki: ciepłe, głośne, soczyste, paradujące z rozmachem pośród zupełnie już zalanych słońcem ścian. Po czternastej do kuchni wejdzie Marta, potem jej mąż Chris, wraz z dziećmi Mają i Sarą, a nad tym wszystkim, gdzieś pod sufitem, będą tańczyć słowa (fragment książki „Sen powrotu”, która ukaże się wiosną 2016 roku)

  1. Bardzo mi się podoba określenie czasu „już wkrótce”. Jest wesołe, przekorne i niosące nadzieję. Dzięki niemu nawet Godota można się doczekać. 🙂
    Pozdro.

  2. Wspaniała wiadomość! Bardzo cieszę się, że napisał Pan kolejną książkę, na prawdę czekam na nią z niecierpliwością. Będzie opowiadać o ,,przejażdżce” z Alaski do Patagonii? Zreszta jakkolwiek relacja z podróży i przygód jest ważna to dla mnie Pana refleksje ważniejsze, bliskie. Dziękuję, że Pan pisze i życzę bezpiecznej drogi 🙂

Skomentuj wlowik Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *