„- Czy mama jest szczęśliwa? – Co takiego? – Pytam, czy mama jest szczęśliwa? Co w tym dziwnego? – To bardzo niedyskretne pytanie. – To wstyd być szczęśliwym? – Nie, chyba nie… – No, to znaczy, że mama nie jest szczęśliwa. Bo mama się wstydzi. Każdy się wstydzi być nieszczęśliwym. To tak jak nieodrobić zadania, albo mieć pryszcza. Wszyscy, którzy nie są szczęśliwi, czują się winni, jak przestępcy. Być szczęśliwym to prawo i obowiązek ludzi wyzwolonych w naszej epoce.” S. Mrożek „Tango”
zdjęcie z psem i szaszłykiem nad głową mega, nie mają tam co jeść czy nie mają serca?
Raczej kwestia innego podejścia do psów, u nas szczurów też się nie dokarmia 🙂 Także podejrzewam, że ani jedno ani drugie, chociaż może im się nie przelewać, to raczej kwestia podejścia do świata 🙂
Moja dobra znajoma ma szczurka w domu. I z tego, co pamiętam, to nawet go dokarmia. Ale do rzeczy. Zdjęciami, na których widać psy, chciałem zwrócić uwagę na problem dotyczący niehumanitarnego traktowania zwierząt (odnosi się to nie tylko do psów) i to, że fotografie zostały wykonane w Kolumbii, a co za tym idzie, w innym kręgu kulturowym, nie powinno być dla roztrząsania samej kwestii w ogóle istotne. Przecież w Polsce również można się spotkać z podobnym stosunkiem do zwierząt – stosunkiem pozbawionym empatii i pewnego rodzaju „współodczuwania” wszystkiego, co żyje. Wystarczy pojechać do losowo wybranej wsi i zobaczyć, jak się tam traktuje psy, nie tylko te „łańcuchowe”. Ale zapewne ich właściciele, choć może im się nie przelewa, mają inne do tych zwierząt podejście, czy też, inne podejście do świata.
Piotrze, popatrzyłeś na ten problem jako brak poszanowania dla innego życia, obojętność, a może czasem i sadyzm. Tutaj z Tobą się zgadzam, ale nie dotyczy on tylko kolumbijskich bezpańskich psów, ale też psów łańcuchowych na wsi (nie chodzi tutaj o to, że ktoś jest ze wsi, a o to, że taki pies jest traktowany bardziej jak przedmiot obronny i to nie kwestia pochodzenia, bo ludzie zjeżdżający do wsi też potrafią uwiązać psa).
Ja z kolei chciałem zwrócić uwagę, że to nie jest tak, że ludzie w Kolumbii są tak biedni, albo tak bardzo mają skamieniałe serca, a po prostu byli inaczej wychowani i dla nich pies może nie być towarzyszem, a szkodnikiem jak u nas szczury. Z tego co pamiętam sam wspomniałeś, że jakaś Pani rzuciła zatrute jedzenie, żeby zdechł – co bardzo przypomina podejście Polaków do szczurów kanałowych, czy myszy. W Chinach psy się zjada i to też nie jest objaw bezduszności czy biedy, a tego, że inaczej patrzy się na świat.
Stąd jak najbardziej zgadzam się z krytykowaniem niehumanitarnego traktowania zwierząt, ale nie jestem w stanie zgodzić się z nazywaniem Kolumbijczyków ludźmi bez serca bez popatrzenia na to w jakim świecie żyją, bo to jak krytykowanie naszych odległych przodków za to, że byli rasistami, albo leczyli się medycyną humoralną (krytykowanie człowieka to coś innego niż krytykowanie myśli).
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Jak zwykle piękne zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie i wiatru w plecy!
zdjęcia piękne, ale nie byłabym w stanie spać obok tak cierpiącej istoty – choć bym wody mu dała……….i a nuż jakieś serce tubylca by to poruszyło i na przyszłość trochę lepiej by traktował tych braci mniejszych………………
Piotrek!!! To ja czekałem na jakieś info, słówko, cokolwiek przez 3 miesiące od końca zeszłorocznej wyprawy. Juz przestałem tutaj zaglądać codziennie, aż tu dzisiaj wchodzę widzę, że ty już tak długo jedziesz!!! Już sie we mnie wszystko gotuje, drżę z emocji, mam ochotę połknąć już teraz, zaraz wszystkie zaległości Znów chce poczuć to palące słońce, siłę wiatru i zapach ziemi i wolności ! Super! Powodzenia Piotrek jestem z Tobą 😉
A w Gryfinie w najlepsze trwa „Włóczykij” …
No, zasadź sobie te słońce, to jest dobry pomysł.
Elvis żyje i jest Królem! To ważne, żeby w życiu znaleźć takie ”oczy, które zobaczą w nas okno na wieczność”, niezależnie od bujności kształtów.
Ja Cie! To będziesz na Kolosach?
wyglada na to, ze tak
Podejdę i ze smakiem poczęstuję się na rybnickiej Karawanie… Ależ się cieszę!
Dziękuję w imieniu mojej żony, dzieciaków i swoim własnym, za magiczną prelekcję na rybnickiej Karawanie. Tak pięknie potrafisz opowiadać, a zarazem tak zwyczajnie. I to Twoje „To nic…” gdy zawodził sprzęt, pokazujące dystans, akceptację i pogodzenie się z tym co wokół – ujmujące! Bardzo się cieszę, że mogłem Cię poznać i zamienić kilka słów – to dla mnie ważne doświadczenie i spore przeżycie. Wpadnij tu jeszcze kiedyś, prosimy…